Kto się boi e-commerce?

5/5 - (2 votes)

E-commerce to temat gorący. Dużo się o nim mówi, dużo pisze, dużo słyszy, niewiele jednak osób zdaje sobie sprawę z realnych możliwości, zalet, a także wad i zagrożeń jakie niesie ze sobą to zjawisko.

Warto znać kilka podstawowych prawd.

Nie wszystkie przedsiębiorstwa muszą za wszelką cenę stać się e-przedsiębiorstwami. Jedne są do tego bardziej predysponowane, inne mniej. Branża turystyczna np. jest praktycznie skazana na handel w Sieci. Powód? Wycieczki się nie dotknie, nie poliże, nie powącha – można zatem zaoszczędzić czas i kupić ją przez Internet. Zamiast biegać po biurach, siada się wygodnie i przegląda oferty wielu biur podróży w jednym miejscu. Troszeczkę gorzej jest np. ze świeżym mięsem. Każdy dobry kucharz woli obejrzeć co kupuje 🙂 nawet gdy robi to zawsze u tego samego dostawcy.

E-commerce to także pieniądze i czas potrzebny na wdrożenie systemu. Szczególnie w przypadku rozwiązań kompleksowych, zintegrowanych, kwoty mogą osiągnąć niebotyczne rozmiary, a czas wprowadzenia danego rozwiązania może być bardzo długi. Z drugiej strony, z e-commerce jest jak z każdą rzeczą na świecie – może być droga i zaawansowana, lub prosta i tania. Nie każdy system handlu on-line musi od razu przybrać globalną, gigantyczną postać. Czasami warto zacząć od prostych systemów, umożliwiających szybkie wprowadzenie oraz testowanie. Dzięki temu jest szansa by bezpiecznie (nie narażając się na ewentualne duże straty), szybko i bezpośrednio (czyli w praktyce) poznać nowe reguły gry, oraz zasady kierujące handlem w świecie wirtualnym. Problemy będą wówczas łatwiejsze do skorygowania, a wszelkie potknięcia i upadki mniej bolesne.

Dodam, że tak jak w innych dziedzinach, także tu należy kierować się zdrowym rozsądkiem i mieć oczy szeroko otwarte. Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że warto byłoby się zainteresować tematem e-commerce – to należy to zrobić. Kiedy natomiast nie ma przekonujących argumentów, to…
… trzeba zacząć od rozwiązań testowych. Szybko okaże się wówczas czy obrany kierunek jest dobry czy zły. Nie każda firma musi stać się e-potentatem, ale czasami przespanie zmian jest dużo bardziej kosztowne, niż sprawdzenie nowych trendów.

Jeżeli chodzi o polski rynek, działań e-commerce nie można określić mianem „zaawansowane”. Pojawiają się co prawda pierwsze próby w sektorze business-to-consumer, jednak nie wykorzystują one w pełni możliwości oferowanych przez nowe medium. Najczęstszą wadą jest mała „przyjazność” systemu w stosunku do użytkownika. Sklepy on-line albo są ładne i niefunkcjonalne, albo odstraszające wyglądem, ale zaawansowane technologicznie. A przecież to właśnie rynek B2C jest najbardziej wymagający.

Nie można tu jednakże przytoczyć jedynej słusznej recepty na sukces, gdyż w tej branży nie ma jeszcze kanonów, reguł i schematów. Każde przedsięwzięcie jest mniejszym lub większym eksperymentem i tylko od nas oraz wielu subiektywnych czynników zależy czy zakończy się ono sukcesem, czy porażką. Dlatego nawet nie będę się kusił o żadne porady, czy sugestie. Każdy projekt e-commerce jest inny. Do realizacji jednego wystarczy 100.000 zł, do innego nawet milion nie wystarczy.

Olgierd Cygan

Dodaj komentarz