Artyści i rzemieślnicy. Moda w zarządzaniu: leadership

5/5 - (1 vote)

Czym się różni przeciętny menedżer od lidera? Różnica jest taka, jak pomiędzy przysłowiową „panią od plastyki” w szkole podstawowej a Johnem Keatingiem, nauczycielem granym przez Robina Williamsa w „Stowarzyszeniu Umarłych Poetów”. Innym adekwatnym zestawieniem będzie porównanie relacji przeciętnego kaprala Kowalskiego z poborowymi wobec relacji Napoleona z jego żołnierzami. Zarówno w przypadku Johna Keatinga, jak i Napoleona, sposób, w jaki wpływali na ludzi, był swoistą sztuką. A więc o tyle, o ile lider jest swojego rodzaju artystą, menedżer jest po prostu rzemieślnikiem.

Gdybyście zajrzeli Państwo do przeciętnej organizacji, dobrych liderów od dobrych menedżerów można odróżnić właściwie gołym okiem. Menedżerowie pracują należycie, liderzy – z pasją. Pierwsi idą jak najstaranniej wcześniej wyznaczonymi szlakami, drudzy – poszukują nowych okazji i podejmują ryzyko. Menedżerowie realizują wizję narzuconą przez przedsiębiorstwo, prawidłowo zlecają i kontrolują, podczas gdy liderzy inspirują swoich pracowników, angażują ich do opracowania wizji, zachęcają do twórczego działania i niemal nieustannie doskonalą swoich podwładnych. Z mojego punktu widzenia najlepszym probierzem kompetencji przywódczych są rozmowy z podwładnymi danej osoby. Ogromny szacunek i zaufanie wobec przełożonego, zgrany zespół, równowaga pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym, satysfakcja załogi z osiągnięć – oto przesłanki, aby sądzić, że na czele zespołu stoi lider.

Z dotychczasowych audytów menedżerskich prowadzonych przez Centrum Szkoleniowe JET wynika, że mniej więcej co 17-ty menedżer jest jednoznacznie uznawany przez swoich podwładnych jako lider, podczas gdy co drugi przypuszcza, że jest liderem i autorytetem dla swojego zespołu. Skąd tak ogromna rozbieżność? Moim zdaniem, przyczyny wynikają z dwóch źródeł: poziomu kompetencji menedżerów i uwarunkowań organizacji.

Spójrzmy najpierw na pożądane kompetencje liderów. Powołując się na klasyczną teorię przywództwa wg House’a, skuteczny lider powinien mieć m.in. „skrajnie wysoki poziom wiary w siebie, wizję, umiejętność pozyskania zaangażowania i energii, umiejętność tworzenia atmosfery sukcesu i konsekwencję w przestrzeganiu tych zasad, które obowiązują wszystkich w jego zespole”. Jak jest naprawdę? Śmiem twierdzić, że większość menedżerów w Polsce ma doskonale opanowaną pierwszą kompetencję (wysoki poziom wiary w siebie). Świadczą o tym badania Centrum Szkoleniowego JET przeprowadzone na reprezentatywnej próbie pracowników polskich działów handlowych, gdzie potrzeba władzy jest potrzebą dominującą u… 70 % pracowników. Tworzy to niejako obraz armii złożonej niemal z samych quasi-Napoleonów, z których każdy jest przekonany, że poprowadzi armię do zwycięstwa, choć wizji na zwycięstwo jest tyle, ilu żołnierzy. Faktem jest, że taka sytuacja świadczy o dość ograniczonych zdolnościach przywódczych obecnych menedżerów.

Z drugiej strony, rzadko kiedy organizacje zapewniają odpowiednie warunki do wdrażania leadershipu. Nie chodzi tu o brak budżetów na szkolenia menedżerskie. Z kryteriów dobrego lidera wynika na przykład, że firma musi stwarzać warunki do tworzenia wspólnej wizji (zamiast narzucania wizji stworzonej przez zarząd). Co więcej, powinna dać pracownikom swobodę działania i prawo do porażek (a która polska firma z ręką na sercu może powiedzieć, że takiego prawa udziela?). Cytując Toma Petersa – jednego z guru zarządzania – firma musi preferować spektakularne porażki niż mierne sukcesy. Nie można też zapomnieć, że skuteczny lider potrzebuje dużo czasu na zarządzanie. Faktem jest, że większość firm oczekuje od swoich menedżerów, że jednocześnie będą zarządzali i wykonywali dziesiątki zadań nie mających nic wspólnego z pracą z podwładnymi.

Wreszcie jedną z najważniejszych wątpliwości jest to, czy pracownicy dojrzeli już do posiadania liderów? Czy kilkadziesiąt lat doświadczeń, które wykształciły pogląd, że „firmowe to niczyje”, można odwrócić na zawołanie? Czy można z dnia na dzień przekonać pracowników, że dotychczasowy „Cerber” nagle stał się liderem, okazującym pracownikom pełne zaufanie, dającym im swobodę i – zamiast kontrolować – moderującym poziom wykonywania przez nich zadań?

W świetle wszystkich powyższych rozważań pytaniem kluczowym jest to, czy każda żaba musi się zamienić w jeszcze piękniejszą żabę, czyli czy rzeczywiście każdy menedżer musi być liderem. Jak zauważył jeden z trzeźwo myślących członków zarządu dużej polskiej firmy, swoistą paranoją zarządzania jest to, że firmy biorą się za wprowadzanie wyrafinowanych „bajerów” w zarządzaniu przedsiębiorstwem, podczas gdy większość menedżerów nie posiada wykształconych podstawowych umiejętności zarządzania. Czy nie mają czasem Państwo poczucia, że Waszym przełożonym… brakuje czasu na zarządzanie? Że nie potrafią Was motywować, udzielać obiektywnej informacji zwrotnej na temat wykonanych zadań, a także doskonalić Was na stanowisku pracy? A przecież bieżąca ocena, motywowanie i doskonalenie podwładnych to jedne z kluczowych zadań stojących przed przeciętnym menedżerem, nie wspominając o liderze!

Powyższy stan nie powinien dziwić, gdy nieco bliżej przyjrzymy się genezie większości stanowisk kierowniczych. Pasowanie na menedżera w Polsce odbywało się zazwyczaj w dźwięku fanfar dla awansowanego i zawiści ze strony reszty zespołu. Jak później sami przyznawali menedżerowie, ich awans przypominał „wpuszczenie na głęboką wodę”. Nowy menedżerski narybek zasiadał u sterów maszyny zwanej zespołem pracowniczym. Nawet jeżeli jakimś cudem udawało się znaleźć guzik uruchamiający tę maszynę, oderwanie jej od ziemi i bezpieczne lądowanie znacznie wykraczało poza intuicyjny zasób wiedzy z zakresu sterowania tą maszyną. Czy powierzyliby Państwo z dnia na dzień doskonałej stewardesie prowadzenie samolotu, tylko dlatego, że jest bardzo zmotywowana i czasami przyglądała się pracy pilota? Jak wobec tego się stało, że na tej zasadzie tylu osobom powierzono kierowanie zespołami pracowników? Przecież tu też na pokładzie są ludzie!

Podsumowując, czy w Państwa firmie nie wystarczyliby menedżerowie, którzy sprawnie wykonują swoje codzienne zadania: skutecznie motywują, doskonalą swoich podwładnych, udzielają im informacji zwrotnej, planują i organizują im pracę?… Czy określenie „lider” nie jest tylko dowartościowaniem kierowników, którzy są przekonani, że są doskonałymi menedżerami, a teraz przyszedł czas na coś więcej? „Przywódca” czy też „lider” to model… romantyczny. Odzwierciedla tęsknotę większości pracowników za menedżerem – „dobrym ojcem”. Jednocześnie większość pracowników nie wierzy, że ich menedżer, z którym kontaktują się na co dzień, może nagle stać się wymarzonym liderem. Dlatego żadna rewolucja nic tu nie zmieni. To, czy menedżerowie będą liderami i czy podwładni w to uwierzą, nie będzie wynikiem dwudniowego szkolenia z leadershipu, tylko długotrwałego procesu, w którym menedżer i podwładni nabierają do siebie jeszcze więcej zaufania.

Szymon Kudła

Gra symulacyjna DOOR – cel symulacji

5/5 - (2 votes)

Ogólnie rzecz ujmując, celem symulacji jest sprawdzenie skutków podejmowanych działań bez konieczności ponoszenia ryzyka związanego z ich rzeczywistą realizacją. Przeprowadzenie symulacji wymaga zastosowania odpowiedniego modelu, który w sposób uproszczony przedstawia rzeczywistość. Stosowane w symulacjach modele najczęściej opierają się na relacjach matematycznych. Użyte w nich wartości, zależności i parametry brane są bezpośrednio z rzeczywistości, którą modelujemy.

Należy przy tym pamiętać, że modele nie uwzględniają wszystkich zmiennych wywierających wpływ na sytuację biznesową. Byłoby to niepraktyczne i trudne z technicznego punktu widzenia. Sztuka modelowania polega w związku z tym na wyborze tylko tych zmiennych, które są najważniejsze w danym procesie i określeniu relacji między nimi.

Gra symulacyjna DOOR, jest typem symulacji, której głównym celem jest nauka i praktyczne ćwiczenie koncepcji, technik i procesów decyzyjnych. Gry, wykorzystując dane syntetyczne, symulują fikcyjną sytuację określonego przemysłu – tak więc poszczególne wielkości liczbowe nie muszą odpowiadać realiom, a ich wielkość jest bez znaczenia. Ważne natomiast są prawidłowo uchwycone zależności między nimi.

Podobnie jak w typowych grach biznesowych, także w tej kilka przedsiębiorstw konkuruje ze sobą w określonej branży. Każde z nich zarządzane jest przez grupę fikcyjnych managerów, Każda z grup podejmuje decyzje dotyczące różnych aspektów zarządzania swoimi przedsiębiorstwami.

Z konieczności ćwiczenia tego typu mogą być traktowane tylko jako przybliżenie rzeczywistości. Rynek jako całość jest zbyt złożony, aby można było odzwierciedlić go w całości, dlatego też ćwiczenia przedstawiają ogólnie i w uproszczony sposób główne zależności i elementy wspólne, występujące w branży farmaceutycznej. W celu umożliwienia analizy wyników wdrażanych strategii upływ czasu został przyśpieszony a skutki decyzji są odczuwalne o wiele szybciej niż w rzeczywistym świecie. Symulacja, pod postacią gry handlowej, jest dydaktycznym narzędziem, przy wykorzystaniu którego proces uczenia się przebiega w aktywnym, stymulującym środowisku. W porównaniu do bardziej tradycyjnych metod, np. studium przypadku, symulacja zapewnia większą dynamikę. Wszystkie podejmowane działania mogą być łatwo testowane i szybko modyfikowane. Gra w satysfakcjonujący sposób powiela główne aspekty rzeczywistości, zapewniając równocześnie możliwość analizy skutków działania po niższych kosztach i przy mniejszym ryzyku.

ORGANIZACJA GRY

W grze uczestnicy wcielają się w rolę managerów spółki farmaceutycznej produkującej i sprzedającej leki. Rozpoczynając grę przejmują na siebie obowiązki związane z zarządzaniem spółką i podejmowaniem decyzji dotyczących jej rozwoju. Gra skupia się głównie na aspektach zarządzania ekonomicznego oraz współzawodnictwa, jednak ważną rolę odgrywają w niej także zewnętrzne czynniki ekonomiczne. W grze uczestnicy dysponują pełną władzą co do rodzaju decyzji podejmowanych przez wyodrębnioną w zespole komórkę zadaniową, jak i również, co do sposobu podejścia do tych problemów. Wewnątrz zespołu, warto dokonać podziału obowiązków. Niektóre ważne decyzje będą mogły być podejmowane przez cały zespół, jednakże w pewnych przypadkach może okazać się uzasadnionym przeniesienie tego obowiązku na pojedyncze osoby.

Rundy decyzyjne, formularze decyzyjne oraz strony wynikowe

Gra rozgrywana jest w rundach. Każda runda w branżowej grze farmaceutycznej odpowiada okresowi jednego roku. Podczas każdej rundy, podejmowane są decyzje dotyczące działań spółki planowanych na następny rok. Decyzje te przedstawiane są w „Formularzu Decyzyjnym”. Dane zawarte w tych formularzach wprowadzane są do komputera, następnie przy wykorzystaniu programu rachunkowego generowane są analizy i statystyki. Każdego roku ich wyniki przekazywane są uczestnikom za pośrednictwem „Stron Wynikowych”, które w istocie są uproszczoną formą systemu informacyjnego.

Spółka, gospodarka i rynek leków

Wiek spółki liczony jest na około dwie dekady. Jest ona przedsiębiorstwem prywatnym, jej akcje są notowane na giełdzie Papierów Wartościowych. Na jej właścicieli składa się niewielka grupa dużych inwestorów oraz większa grupa inwestorów mniejszych. Gospodarkę, w której rozwija się spółka można zaliczyć do gospodarek rozwijających się, charakteryzujących się średnio wysoką siłą nabywczą. Wszystkie ceny i kwoty wykorzystane w ćwiczeniu przedstawione zostały w Jednostkach Pieniężnych (CU/tCU). Wpływ inflacji został -dla celów symulacyjnych, wykluczony.

Zgodnie z trendami światowymi spożycie leków w kraju odznacza się delikatną stopą wzrostową. Spożycie niektórych rodzajów leków wzrasta szybciej, podczas gdy innych nie wzrasta w ogóle lub też spada. Motorem napędowym spożycia nie jest tutaj wzrost gospodarczy, tak jak przy tradycyjnych dobrach konsumpcyjnych, ale ogólna sytuacja zdrowotna kraju, która w tym przypadku przedstawia się raczej dobrze. Średnia długość życia jest relatywnie długa a społeczeństwo staje się coraz starsze. Głównymi klientami są ludzie w średnim i zaawansowanym wieku, którzy każdego miesiąca spożywają względnie stałą ilość lekarstw. Jeżeli chodzi o drugą stronę, czyli lekarzy, są oni dobrze zorganizowani, posiadając potencjał odznaczający się możliwością wywierania nacisku na rząd i jego decyzje. Pomimo tego, że Kasy Chorych, dofinansowujące sprzedaż lekarstw, borykają się z wieloma problemami, dopłaty te są względnie stałe. Poniższa tabela przedstawia zestawienie głównych produktów farmaceutycznych. Kolumna 2. przedstawia wartość obrotu, natomiast kolumna 3. „fizyczne spożycie leków” (DOT).

DOT (Dni Leczenia): Jednostka wykorzystywana do pomiaru udziału w rynku i wielkości sprzedaży. W grze jednostka ta oznacza jednodniową dawkę leków na daną chorobę dla osoby dorosłej. Jest ona aktywnym elementem gry, który wykorzystywany będzie jako jednostka sprzedaży i produkcji (opakowanie, butelka, listek, itd.). Uproszczona forma jednostki DOT w grze nie jest zgodna z jej pojęciem wykorzystywanym w rzeczywistości.

Spożycie leków tCU DOT
wartość całkowita (rocznie) około 200.000.000,- (100%)
główne typy leków około 50.000.000,- (25%)
ilość oraz udział rynku
antybiotyki około 3.200.000,- (1,6%) 6.400.000,-
środki przeciwbólowe około 2.400.000,- (1,2%) 4.000.000,-
środki przeciwskurczowe około 400.000,- (0,2%) 1.000.000,-
sercowe/ przeciw chorobom krążenia około 16.000.000,- (8,0%) 15.400.000,-
przeciw bólom żołądka około 7.800.000,- (3,9%) 13.000.000,-
obniżające ciśnienie krwi około 9.600.000,- (4,8%) 32.000.000,-
insulina około 6.800.000,- (3,4%) 6.800.000,-
przeciwalergiczne krople do nosa i oczu 2.400.000,- (1,2%) 4.000.000,-
kremy uspokajające 2.200.000,- (1,1%) 3.000.000,-

Iwona Kiwerska

Czym jest ERPII? Czy migracja z ERP do ERPII jest nieunikniona?

5/5 - (1 vote)

Trudno dziś wyobrazić sobie nowoczesną, liczącą się na rynku firmę bez sprawnie działającego komputerowego systemu wspomagającego zarządzanie. Konieczność planowania i kontroli procesów produkcyjnych w powiązaniu z dostawcami i odbiorcami wpłynęła na konieczność stworzenia nowego modelu systemów informatycznych – ERP (Enterprise Resources Planning, czyli planowanie zasobów przedsiębiorstwa). Aplikacje ERP są adresowane przede wszystkim do firm produkcyjnych, zapewniając optymalizację zasobów i procesów wewnętrznych przedsiębiorstwa. ERP umożliwił też rozszerzenie zakresu sterowania łańcuchem dostaw poza przedsiębiorstwem i na kontrolowanie powiązań rynkowych.

Jednak już po kilku latach od pojawienia się ERP okazało się, że system ten nie zawsze może zaspokoić wszystkie potrzeby firm. W dobie Internetu, aby osiągnąć przewagę konkurencyjną, nie wystarczy usprawnienie procesów wewnątrz firmy – zarządzanie dostępnością towarów, ceną, jakością produktów i usług. Obecnie żadna firma nie utrzyma się na rynku bez stałej współpracy ze swoimi partnerami biznesowymi. Wartością coraz bardziej liczącą się w biznesie jest jakość przepływu informacji między kooperantami, i to właśnie powinien umożliwić system informatyczny.

Aby zaspokoić te potrzeby, producenci ERP opracowali system ERPII, który uwzględnia także zewnętrzne elementy środowiska biznesowego, takie jak chociażby partnerów biznesowych. Definicja ERPII podawana przez Gartner Group określa system jako strategię biznesową i zbiór specyficznych dla poszczególnych branż aplikacji, które generują wartości dla klientów i udziałowców przez udostępnienie i optymalizację procesów zarówno wewnątrz firmy, jak i między firmami partnerskimi.

Wśród wymienionych procesów obsługiwanych przez ERPII wyróżnia się procesy finansowe w zakresie: księgowości, zakupów, rejestracji zamówień, sprzedaży, kosztorysowania, a wśród procesów operacyjnych powinny znajdować się te, które umożliwiają współpracę z partnerami przedsiębiorstwa w zakresie udostępniania im informacji na temat wspólnych procesów.

ERPII jest rozwinięciem idei tradycyjnego ERP, jednak zmianie uległa rola systemu. Z technicznego punktu widzenia architektura ERPII bazuje na sieci i składa się z komponentów (ERP składa się z modułów). To z kolei pozwala na łatwą integrację z innymi systemami i na aktywny oraz natychmiastowy udział w całym łańcuchu wymiany informacji między partnerami biznesowymi. Biorąc pod uwagę zadania, jakie spełnia ERPII, nie powinien on być postrzegany wyłącznie jako informatyczny system wspomagający zarządzanie przedsiębiorstwem, wzbogacony o możliwość e-businessu, lecz jako strategia biznesowa dla firmy. ERPII jest w stanie zwiększyć efektywność procesów biznesowych przedsiębiorstwa także w relacjach ze środowiskiem zewnętrznym.

Zdaniem Gartner Group systemy zamknięte, takie jak ERP, już za kilka lat nie będą miały racji bytu w dobie c-commerce, czyli elektronicznych interakcji biznesowych, zachodzących między personelem firmy, partnerami biznesowymi i klientami w ramach jednej społeczności handlowej. W erze „globalnej wioski” firmy muszą utrzymywać z klientami i partnerami relacje ściślejsze niż kilka lat temu. Koncepcja tradycyjnych systemów ERP przestaje pasować do współczesnych realiów ekonomiczno-gospodarczo-technologicznych. Dlatego firmy, które chcą zyskać na konkurencyjności, już teraz powinny zacząć planować migrację oprogramowania z ERP do ERPII.

Marek Suszczyk

Zarządzanie poprzez wartości – czyli praca z pasją?

5/5 - (1 vote)

Wraz z rozwojem technologii i cywilizacji coraz częściej obserwuje się w świecie biznesu syndrom wypalenia zawodowego. Zauważalny jest on głównie wśród kadry kierowniczej wyższego i średniego szczebla oraz w zawodach wymagających szczególnego zaangażowania i umiejętności reagowania na stres. Ludzie rozpoczynają karierę zawodową w coraz młodszym wieku, i w coraz młodszym stają u szczytu swej kariery zadając sobie pytanie: I co dalej?

Szybko postępujące zmiany, jakimi charakteryzuje się rzeczywistość XXI wieku prowokują do wielu dyskusji na temat istniejących uwarunkowań technologicznych, kulturowych, socjologicznych i stosunków międzyludzkich.

Nie pozostaje to bez wpływu na zarządzanie, które łączy ze sobą wszystkie te dziedziny wiedzy i nadaje im wymiar praktyczny poprzez codzienne funkcjonowanie przedsiębiorstw na rynkach światowych.

Powstaje zasadnicze pytanie: Jeśli zmienia się prawie wszystko, jeśli z dnia na dzień najbliższe środowisko ulega drastycznym przeobrażeniom, jeśli procedury i przyzwyczajenia, które wczoraj stanowiły o naszej efektywności, dziś co najwyżej mogą zapełnić karty kolejnej encyklopedii, to co jest stabilne, niezmienne i stanowi kręgosłup naszego funkcjonowania w przyszłości?

Co stanowi drogowskaz, który ustrzeże nas przed obraniem złej drogi?

Co wreszcie stanowić będzie trwałą bazę, swoisty dekalog, który wyrecytowany niezależnie od pory dnia i nocy spowoduje, że kolejny dzień przybliżać nas będzie do upragnionego celu?

CO TO JEST ZARZĄDZANIE POPRZEZ WARTOŚCI?

Wraz z rozwojem technologii i cywilizacji coraz częściej obserwuje się w świecie biznesu syndrom wypalenia zawodowego. Zauważalny jest on głównie wśród kadry kierowniczej wyższego i średniego szczebla oraz w zawodach wymagających szczególnego zaangażowania i umiejętności reagowania na stres. Ludzie rozpoczynają karierę zawodową w coraz młodszym wieku, i w coraz młodszym stają u szczytu swej kariery zadając sobie pytanie: I co dalej?
Często losami karier kierują uwarunkowania i wymagania środowiska, a nie autentyczne zainteresowania młodego adepta życia. W konkurencyjnym świecie jest on przyzwyczajany do stałego wyścigu i ” doskakiwania” do najlepszych w swojej branży. Sukces za wszelką cenę staje się misją życiową młodych wilków, którzy pną się po szczeblach kariery nie zważając i nie przyglądając się kosztom jakimi okupiony został sukces.

Kiedy wreszcie nadchodzi upragniony sukces, stają twarzą w twarz z kosztem, zmęczeniem i pragnieniami, które zawsze tkwiły gdzieś w głebi ale nigdy nie ujrzały światła dziennego i wobec tego nie mogły zostać zrealizowane.

I wtedy właśnie rozpoczynają się konsekwencje. Efektywność spada, ludzie w firmie czują się zdezorientowani i zagubieni. Najlepsi odchodzą a pozostali tracą poczucie bezpieczeństwa i kierunku rozwoju. W konsekwencji spada jakość oferowanych produktów i usług a klienci odchodzą do konkurencji.

Kierujący dotąd firmą człowiek sukcesu, któremu wydawałoby się z zewnątrz niejeden mógłby pozazdrościć, nie czuje się szczęśliwy i spełniony.

Ten czarny scenariusz to niestety nie zmyślona opowieść autora bajek, ale rzeczywistość wielu doskonale prosperujących na świecie firm, dla których najważniejszą i jedyną wartością było generowanie zysku.

Gdybyśmy pokusili się o przestudiowanie listy 500 największych i najbogatszych firm w Stanach Zjednoczonych z początku XX wieku, okazałoby się, że dokładnie 100 lat później na rynku wciąż funkcjonuje tylko jedna – General Electric.

Rocznie powstaje na świecie wiele tysięcy firm i jeszcze więcej nowych produktów jest wprowadzanych na rynek. Tylko 5% z nich dotrwa do swoich trzecich urodzin!

Teoria zarządzania podsuwa kolejne rozwiązania na stabilność i długotrwały sukces dla firm. Okazuje się, że wprowadzane do praktyki nie zawsze się sprawdzają. Coraz częściej mówi się, że zależy to tylko od ludzi.

Zarządzanie poprzez wartości skupia swoją uwagę przede wszystkim na potencjale ludzkim. Zakłada, że najważniejszą rzeczą jest zdefiniowanie swoich zasad i wartości, a następnie wdrożenie ich w codzienne życie tak, aby naprawdę znaczyły coś dla nas, dla ludzi, dla zasad i postanowień, które są dla nas najdroższe.

Kwestia definiowania od nowa życiowych celów nie jest wyłącznie procesem intelektualnym, zmierzającym do logicznego wniosku. Sięga ona głębiej do wewnętrznych wartości, potencjału i zdolności i odpowiada na pytania; co dla nas i naszej firmy stanowi istotę wartości, które pozwolą na spełnienie własnych celów? oraz: Jak te wartości i cele demonstrować w codziennych kontaktach ze światem?

Zarządzanie poprzez wartości oznacza więc zdefiniowanie najważniejszych celów istnienia firmy oraz określenie, jakie najważniejsze kluczowe wartości będą określały tożsamość firmy, niezależnie od czasów, trendów, gustów i fanaberii zmieniającego się rynku.

Określając wartości swoje i firmy warto zadać sobie pytanie; Jeśli za 20, 30, 50 lat ta wartość nie będzie ceniona, uznawana ani dochodowa, czy chcę aby nadal była moralnym kompasem mojego postępowania i drogowskazem do dalszej działalności?

ZARZĄDZANIE POPRZEZ WARTOŚCI A PRAKTYKA BIZNESU

W czasach ciągłych zmian można mylnie dojść do przekonania, że fundamentalne prawa rządzące zachowaniem ludzkim również ulegają zmianie. Nie jest to jednak prawda. Kiedy trzeba utrzymać zaangażowanie pracownika, zapewnić klientowi zadowolenie a udziałowcowi satysfakcję, kiedy trzeba się starać aby dostawcy i odbiorcy byli zadowoleni z prowadzonych z nami interesów, obowiązują zawsze te same zasady.
Firmy, którym udało się stworzyć solidne podstawy kontaktów ze wszystkimi grupami zainteresowanych mogą uznać się, za te najbardziej trwałe i odnoszące na rynku sukcesy.

A oto jak zarządzanie poprzez wartości wyróżnia firmę i buduje relacje z czterema najważniejszymi grupami zainteresowanych:

  • relacje z klientem oparte są na jakości świadczonych przez firmę usług. Dziś, aby być konkurencyjnym nie wystarczy usatysfakcjonować klienta. Musimy starać się stworzyć z nich siłę nabywczą, która szczyci się naszą firmą;
  • relacje z pracownikami oparte są na ciągłej dbałości o wzrost poziomu życia pracowników. Firma tworzy atmosferę motywującą ludzi do działania, atmosferę, w której ludzie rozumieją, że dążenie do zrealizowania celów firmy leży w ich żywotnym interesie. Organizacja bowiem pomaga im spełniać cele osobiste. Dlatego też pracownicy zatrudnieni w firmach zarządzanych poprzez wartości angażują się bardziej w sprawy firmy, niż w takich gdzie traktowani są przedmiotowo i instrumentalnie, jako środek do osiągnięcia celu;
  • relacje z właścicielami / udziałowcami firmy oparte są o zasady uczciwości w zdobywaniu zysku i sposobie jego podziału pomiędzy właścicieli, udziałowców, zarząd i pracowników;
  • relacje z otoczeniem czyli kredytodawcami, dostawcami, odbiorcami, dystrybutorami, społecznością, konkurencją oparte są o współpracę, uczciwość i wzajemne zaufanie.

ZARZĄDZANIE POPRZEZ WARTOŚCI A SPÓJNOŚĆ WEWNĘTRZNA

Naturalnym dążeniem każdego człowieka jest chęć bycia spójną i integralną jednostką, posiadającą swoją określoną tożsamość. Wiele w dzisiejszych czasach mówi się o spójności jako kluczowym elemencie sprzedaży, profesjonalnej obsługi klienta, przekonywania, prezentowania i zarządzania.
W świetle wielu badań to właśnie spójność wewnętrzna okazała się czynnikiem numer jeden w uzyskiwaniu wiarygodności i zdobywaniu zaufania.

Współczesna psychologia społeczna zajmuje się czynnikami wpływającymi na podejmowanie decyzji przez gatunek ludzki i wskazuje, że w podejmowaniu ważnych decyzji kluczową rolę odgrywają czynniki emocjonalne. Nadzieja na wszechobecny racjonalizm naszego gatunku zginęła bezpowrotnie. Ludzie podejmują zatem decyzje i wydają opinie na podstawie takich czynników jak pierwsze wrażenie, odczucia, dobre lub złe emocje towarzyszące spotkaniu z drugą osobą. Brak spójności i wynikające z tego podwójne sygnały w komunikacji nie tylko odbierane są przez naszych rozmówców natychmiast, w ciągu pierwszych 5 sekund, ale również są pierwszym „sygnałem ostrzegawczym” czerwoną lampką na drodze do obdarzenia pełnym zaufaniem i sympatią.

Te same reguły „wczesnego ostrzegania i emocjonalnego podejmowania decyzji” funkcjonują również w relacjach biznesowych. Przecież ludzie współpracują i kupują od ludzi. Można zatem wysunąć przypuszczenie, że te same reguły dotyczące spójności i komunikacja funkcjonują w organizacjach.

Ogniwem spajającym życie zarówno jednostki jak i organizacji są właśnie wartości. Spójność bez moralnego kompasu w postaci wartości jest tak samo niemożliwa jak normalne funkcjonowanie człowieka bez kręgosłupa.

Wartości określone przez firmę służą do komunikowania się zarówno z rynkiem wewnętrznym jak i zewnętrznym.

Rynkiem wewnętrznym są oczywiście pracownicy a komunikacja z nimi odbywa się w postaci kluczowych zadań i oczekiwań. Im jaśniej postawione cele tym bardziej pracownicy umotywowani są do tego, aby je realizować.

Zarządzanie poprzez wartości wychowuje ludzi. Pokazuje co jest w życiu naprawdę ważne i odwołuje się do ich moralnego kompasu. Odwołuje się również do podstawowej ludzkiej potrzeby działania na rzecz pożytecznych dla świata rzeczy i stwarza szansę do samorealizacji.

Rynkiem zewnętrznym są klienci, dostawcy i całe środowisko w jakim działa firma. Wartości stwarzają możliwość spójnego komunikowania się z rynkiem i przyciągają do firmy, tych którzy funkcjonują według podobnego kompasu .

W ten właśnie sposób wzmacnia się dynamikę sprzedaży produktów i usług firmy.

BUDOWANIE WSPÓLNEJ WIZJI CZYLI PASJA W DZIAŁANIU

Nie istnieje spójność ani na poziomie osobistym, ani na poziomie organizacji bez wizji przyszłości.

Wspólna wizja nie jest tożsama z ideą. Może być przez nią zainspirowana, ale w pewnym momencie staje się siłą o niezwykłej mocy. Ci, którzy ją podzielają, zaczynają ją widzieć, tak jakby była rzeczywistością.

Na podstawowym poziomie wizja odpowiada na pytanie: Co chcemy stworzyć?

Tak jak osobiste wizje są pewnymi obrazami lub wyobrażeniami snutymi przez jednostkę, tak wspólna wizja staje się obrazem organizacji przyszłości, do której wszyscy pragną dotrzeć. Wspólna wizja tworzy poczucie wspólnoty, które przenika organizacje i zapewnia jej spójność w różnorodnych działaniach.

Wspólna wizja, szczególnie o charakterze wewnętrznym podnosi aspiracje ludzi. Praca staje się częścią nadrzędnego celu, który przejawia się w produktach i usługach oferowanych na rynku. Wspólna wizja pomaga zrealizować jeden z najważniejszych problemów w firmie; jak zaangażować pracowników w cele długofalowe.

Wspólna wizja składa się z wizji osobistych, które z kolei wyznaczają kierunek działania nam jako ludziom. To one pomagają realizować własny potencjał i wykorzystywać wszystkie możliwości do osiągnięcia celu. Tylko osobiste odniesienie do realizowanego zadania i autentyczne zainteresowanie pomagają wzniecić w ludziach pasję.

Wspólna wizja odwołuje się do założenia, że tak naprawdę ponad własny interes ludzie przedkładają chęć bycia częścią czegoś ważniejszego niż oni sami. Praktyka wielu firm potwierdza to założenie. Tam gdzie wyznaczane są cele, wizje i wartości, ludzie identyfikują się z firmą i z zaangażowaniem wykonują powierzone im zadania.

Budowa wspólnej wizji jest w istocie jedynie częścią większego przedsięwzięcia – sformułowania zbioru idei kierujących dla przedsiębiorstwa – jego celu, wizji, misji i zbioru fundamentalnych wartości. Wizja niezgodna z wartościami, którymi ludzie żyją na co dzień, nie tylko nie tworzy atmosfery entuzjazmu, ale będzie generowała klimat cynizmu, zamknięcia i niedopowiedzeń.

Zarówno wartości jak i inne idee kierujące, odpowiadają na pytanie: „W co wierzymy”.

Ewa Saciłowska, Wiesław Gomulski

Coraz mniej pracy

Rate this post

Za kilkanaście lat będziemy pracować nie 40, lecz 16-24 godziny tygodniowo. Pracodawcom może się to nie podobać, ale cóż… prawa matematyki są nieubłagane.

Jeremy Rifkin to jeden z bardziej znanych amerykańskich politologów i ekonomistów. W grudniu w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, stwierdził: „Na początku rewolucji przemysłowej mieliśmy 72-godzinny tydzień pracy. Potem było 60 godzin, dziś jest około 40. A płace cały czas rosły i konkurencyjność europejskiej czy amerykańskiej gospodarki też rosła. Robotnicy w krajach rozwiniętych pracują dziś blisko dwa razy krócej niż ich dziadkowie sto lat temu i zarabiają wielokrotnie więcej. Ta droga się sprawdziła, więc trzeba nią iść”.

Peter Drucker, amerykański guru zarządzania, jest w swoich wypowiedziach nieco mniej radykalny. Ale i on się zgadza z główną tezą: za kilkanaście lat rynek pracy nie będzie w stanie wchłonąć tylu roboczogodzin, co dziś. Wchłonie dwie trzecie, a może tylko połowę. Tą zmniejszoną liczbę trzeba będzie inaczej podzielić.

Dlaczego tak się dzieje i dlaczego niechybnie czeka nas krótszy tydzień pracy? By zrozumieć ten mechanizm, spróbujmy przez chwilę zapomnieć o tym, że w Polsce produktywność przeciętnego robotnika jest dużo niższa niż na Zachodzie. Faktycznie, by dzisiaj wyprodukować tyle samo co Niemiec czy Duńczyk, Polak musi pracować więcej godzin. Ale zdecydowane skracanie tygodnia pracy czeka nas prawdopodobnie dopiero za kilkanaście lat. Kiedy? To zależy od rozwoju nowych technologii (może pojawi się kolejna taka rewolucja jak internet?), siły związków zawodowych, pozapłacowych kosztów pracy i kilku innych nieprzewidywalnych czynników. Wszystkie one mogą skracanie tygodnia odwlec albo przyspieszyć, ale tego procesu nie zatrzymają.

Pół wieku temu co trzeci Amerykanin pracował jako robotnik w fabryce. Dziś pracuje w niej co siódmy, choć te same fabryki produkują dziś o wiele więcej i lepiej niż kiedyś. Roboty i komputery wyparły człowieka.

Do niedawna ci, którzy tracili zatrudnienie w produkcji, najczęściej znajdowali je w usługach. Tam wciąż człowiek mógł więcej niż maszyna. Ale i to się zmienia. Z usług bankowych zaczynamy korzystać przez internet, więc zmniejsza się zapotrzebowanie na kasjerki. Zamiast naprawiać buty, taniej jest kupić nowe, więc liczba szewców spada. Tak samo jest w każdej niemal dziedzinie usług – bo jak się okazuje nawet operację serca robot wykonuje już czasem lepiej niż lekarz.

Jest więc mniej miejsca w usługach, ale za to rozwija się branża informacji, edukacji, komunikacji. Tyle że i tutaj każdy myśli o tym, jak zautomatyzować wszystkie procesy, jak obniżyć koszty pracy ludzkiej. Przykładem e-learning.

W przyszłości zapotrzebowanie na ludzką pracę będzie więc maleć. I to nie tylko – jak do niedawna sądzono – na pracę robotników. Potrzeba będzie mniej pilotów (bo coraz doskonalsze będą te automatyczne), tłumaczy (prace nad robotem – tłumaczem symultanicznym już trwają), albo inżynierów produkcji. Oczywiście będą powstawały nowe zawody, ale wielu ekspertów ma wątpliwości, czy wchłoną tyle osób, ile będzie bez pracy.

Pracy ludzkiej będzie potrzeba mniej. Za to wartość globalnego bogactwa będzie rosła, bo rosła będzie produktywność fabryk, zakładów usługowych czy innych organizacji i firm. Rosnąć będą więc dochody poszczególnych firm, a jednocześnie maleć koszty pracy w tych firmach. To miła wiadomość dla przedsiębiorców. Ale ten fakt ma drugie dno: wzrost bezrobocia. Bo skoro na rynku jest zapotrzebowanie na znacznie mniejszą ilość pracowników, pozostali muszą pozostać bez zatrudnienia.

Mogą oczywiście zakładać własne firmy, stać się jednoosobowymi przedsiębiorstwami. Ale – choć prawdopodobnie wzrośnie liczba samozatrudnionych – to nie każdy ma żyłkę przedsiębiorcy.

Wzrosną więc dochody przedsiębiorców, ale wzrośnie też znacznie bezrobocie. A taka sytuacja na dłuższą metę jest niebezpieczna dla gospodarki. Rządy, by ten problem rozwiązać, zaczną prawdopodobnie zmniejszać tygodniowy czas pracy. Wszak jeśli spada zapotrzebowanie na pracę pilotów samolotów, a liczba samych pilotów nie spada, są możliwe dwa scenariusze. Albo część pilotów pozostanie bez pracy, albo wszyscy będą pracowali nie 5 a 4 lub 3 dni w tygodniu. Bo co prawda pilot może się przekwalifikować na tłumacza, ale skoro spada też zapotrzebowanie na czas pracy tłumaczy? Identyczna sytuacja następować może w niemal każdym zawodzie, z wyjątkiem menedżerów (komputery i roboty za nich nie będą podejmować decyzji albo motywować ludzi do pracy).

Żaden problem – odpowie przedsiębiorca – zredukuję czas pracy, ale proporcjonalnie zredukuję pensje. Wciąż więc wzrost produktywności będzie przynosił udziałowcom firmy wzrost zysku.

Otóż niezupełnie. By gospodarka nie zaczęła się staczać po równi pochyłej, trzeba będzie skrócić czas pracy bez zmniejszania pensji. Bo niskie bezrobocie to tylko jeden z warunków wzrostu gospodarczego. Innym, równie ważnym, jest siła nabywcza społeczeństwa. Dziś siła nabywcza Polaków nie jest najwyższa, więc sprzedawcy notują mniejsze obroty. A więc tracą nie tylko klienci, których nie stać na zakupy, lecz także producenci i pośrednicy.

Jeśli w wyniku wzrostu produktywności rosną dochody przedsiębiorców a spadają pracowników (którzy są jednocześnie konsumentami), to tych ostatnich nie stać na zakupy. W efekcie na dłuższą metę dochody przedsiębiorców spadają, rozpoczynają się bankructwa i recesja. Co więcej, drastyczna nierówność dochodów może zrodzić protesty społeczne.

By za kilkanaście lat nie doprowadzić do masowego bezrobocia, prawdopodobnie trzeba będzie skracać tydzień pracy. By nie dopuścić do recesji spowodowanej ubożeniem społeczeństwa – nie będzie można obniżyć pensji. Tak zrobiła Francja, skracając tydzień pracy o 5 godzin i zakazując przedsiębiorcom obniżania zarobków. Dziś o tym samym poważnie myślą inne kraje Unii Europejskiej. Choć wielu ekspertów twierdzi, nie bez racji, że skrócenie tygodnia pracy powinien wymusić wolny rynek a nie regulacje prawne.

Futuryści już dawno przewidywali, że za kilkadziesiąt lat ludzie nie będą w ogóle pracować, bo wszystko zrobią za nas maszyny i komputery. Wygląda na to, że powoli trzeba zacząć myśleć, jak do tego dostosować gospodarkę wolnorynkową. W taki sposób, by nie stracili ani pracodawcy ani pracownicy.

Rafał Szczepanik

Filozofia Kaizen jako sposób na ciągły rozwój i poprawę efektywności

5/5 - (1 vote)

Strategia KAIZEN zaczyna się i kończy na ludziach. Ludzie muszą ciągle doskonalić swoje umiejętności i zdolności, aby sprostać wymaganiom wysokiej jakości, niskich kosztów i dostaw na czas. KAIZEN umożliwia uzyskanie przewagi konkurencyjnej na rynkach światowych. KAIZEN składa się z dwóch głównych elementów: · udoskonalania – zmiany na lepsze, · kontynuacji procesu – ciągłości

KAIZEN

Jeden ze sposobów rozwiązywania problemów zespołowych związanych z metrologią ustawicznego doskonalenia. Zespoły Kaizen są zespołami projektowymi ukierunkowanymi na zajęcie się konkretnym problemem. Czas trwania projektu najczęściej wynosi 3-4 dni podczas których zespoły otrzymują swoje zadania. Następnie zespoły są przeszkalane i koncentrują się na rozwiązaniu problemu oraz zastosowaniu działań naprawczych. Najczęściej problemy dotyczą eliminacji odpadów, skrócenia czasu cyklu, ‘redukcji siły roboczej’. Rezultatem tego swoistego remanentu jest personel mogący rozwijać firmę, obniżenie ilości nadgodzin oraz redukcja liczby powtórnych wezwań podwykonawców do wykonanej przez nich pracy.

WDROŻENIE KAIZEN

Kierownictwo

Oddziały firmy winny wdrożyć politykę mówiącą o nie redukowaniu zatrudnienia w związku z realizacją Kaizen. Eliminuje to lęk przed utratą pracy związaną z usprawnieniami jakie niesie ze sobą Kaizen. Niektóre firmy wykorzystały “uwolnionych pracowników” do pracy przy innych przedsięwzięciach Kaize

Zarząd firmy składający się ze starszej kadry kierowniczej odpowiedzialny jest za prowadzenie działań w całej firmie. Głównym celem tej grupy jest zmiana kultury organizacji. Zmiana kultury dokonuje się w ciągu 1 do 3 lat. Wdrożenie Kaizen wymaga znacznej zmiany zachowań u wszystkich pracowników. Aby Kaizen odniósł sukces, zarząd musi być:

· Nastawiony na proces
· Rozumujący w sposób systemowy
· Nie oceniający, nie obwiniający i nie używający gróźb

Lokalny komitet sterujący w każdym z wydziałów odpowiedzialny jest za przyspieszenie zmian kulturowych oraz maksymalizację tempa poprawy. Komitet ten może składać się zarówno z kadry kierowniczej jak i współpracowników zatrudnionych na godziny.

Koordynator Lean Manufacturing zatrudniony w pełnym wymiarze godzin, odpowiedzialny jest za prowadzenie procesu wdrożeniowego Kaizen. Jego zakres zadań obejmuje organizację komitetów sterujących, standaryzację szkoleń, monitoring postępów oraz doradztwo w sprawie przyszłych projektów.

Lokalny Koordynator Lean Manufacturing odpowiedzialny jest za pomoc w planowaniu wykonania projektu oraz dostarczenie wstępnych opracowań. Pożądane jest aby lokalny Koordynator Lean Manufacturing nie był tylko dodatkową osobą dokooptowaną do załogi, ale by był dostępny wewnątrz firmy w wyniku wstępnych ulepszeń wprowadzonych przez Kaizen. Niektóre firmy wykorzystują stanowisko Koordynatora Lean Manufacturing do przygotowywania pracowników do objęcia stanowiska kierowniczego w dziale planowania.

Kierownik Zakładu lub wydziału firmy przeprowadza pierwsze studium Kaizen aby zademonstrować poświęcenie procesowi. Inni lokalni Kierownicy uczą, zapewniają proces Kaizen’a oraz wykonują dalsze opracowania. W miarę rozwoju zespołów Kaizen rola Kierownika zmienia się w kierunku wspierania, coachingu i zachęcania.

Efektywne kierowanie na każdym poziomie jest niezbędne do osiągnięcia pomyślnego wdrożenia Kaizen. Ustawiczne szkolenie oraz reedukacja jest elementem niezbędnym w przypadku komitetów sterujących, Koordynatorów Kaizen. oraz liderów wykonujących opracowania. Lider każdego z działań zespołu musi posiadać odpowiednie przeszkolenie oraz wsparcie Kierownictwa. Należy brać pod uwagę certyfikację jako miarę poziomu przeszkolenia.

Oba komitety sterujące winny jasno przedstawiać cele wszystkim poziomom organizacyjnym podczas opracowywania planów działania.
Udział kierownictwa

Prowadzić poprzez dawanie przykładu oraz aktywny udział z zastosowaniem reguły jednomyślności.

Zaangażowanie personelu jest obowiązkowe. Od każdego członka załogi należy oczekiwać zaangażowania lub wykonania określonej liczby opracowań Kaizen każdego roku. Jest to dowód na “życie według tego co się głosi” i jest doskonałą szansą dla liderów aby dowiedzieć się co myślą i robią ludzie w firmie czy biurze.

Przekrojowe zaangażowanie Kierownictwa prowadzi do lepszej wymiany zdań oraz znajdowania rozwiązań problemów. .

Zagrożenie: Ukryte programy i brak zaangażowania w proces.
Rozwiązanie: Przydzielenie projektów członkom zespołu w taki sposób, by obejmowały one zagadnienia spoza kręgu ich bezpośredniej odpowiedzialności. Np. Dyrektor Kadr może przeprowadzić dla całej firmy szkolenie z zakresu 5S.

Kierownictwo winno jasno przedstawić korzyści wynikające z wdrożenia Kaizen. Kaizen podniesie jakość, wpłynie na redukcję kosztów, jakość dostaw, zmniejszenie zapasów, zwiększenie obrotu zapasami oraz poprawę zadowolenia klienta.

Wybór projektu

a. Wybór projektu który pomoże w osiągnięciu określonego celu firmy.

b. Projekty winny być skoncentrowane na ‘przepływie jednego elementu’ (1 piece flow)

c. Wstępne projekty winny charakteryzować się niskim stopniem złożoności i dużym prawdopodobieństwem odniesienia sukcesu. “Sukces” zależy od dramatycznej (50% lub więcej) poprawy procesu. Poprawa ta powinna nastąpić w ciągu 3-5 dniowego opracowania. Kontynuacja w formie ‘Listy rzeczy do zrobienia’ winna nastąpić w ciągu 30 dni od wykonania opracowania. Jeśli zmiany nie mogą być dokonane w ciągu 30 dni zaleca się wykonanie kolejnego opracowania w celu osiągnięcia zmian.

d. Wstępne projekty winny być wyselekcjonowane przez lokalny komitet sterujący.

e. Ostatecznym celem w wyborze projektu jest to, aby zespół pracowników wybrał projekt oraz pracę wraz z lokalnym komitetem sterującym, w celu wykonania opracowania Kaizen. Samo zarządzające się zespoły pracownicze winny udzielić pomocy w tym procesie.

Jan Sabat

Straty to wróg Twoich procesów

5/5 - (1 vote)

To, że czasami procesy w przedsiębiorstwie są nieefektywne to w większości przypadków jest spowodowane nieefektywną ich organizacją. Za tą nieefektywnością stoją straty czyli koszty których na pewno nie uda Ci się przeżucić na klienta

7 RODZAJÓW STRAT

Muda” to japońskie słowo oznaczające straty. Jednakże w produkcji oraz coraz częściej w usługach, „muda” jest słowem o mocniejszym zabarwieniu niż strata, ponieważ kojarzone jest z listą 7 strat, Kaizen’em, Gemba, JIT lub generalnie z „klasą światową”.

Taiichi Ohno, prekursor Systemu Produkcji Toyoty, JIT, ojciec Operacji Lean, dał początek owym 7 stratom. Jednakże w dzisiejszych czasach należałoby rozbudować jego słynną listę, co może wydać się nieco śmiałym pomysłem. Poniższy akapit rozpoczyna lista pierwotnych siedmiu strat Taiichi Ohno.

Strata jest przeciwieństwem wartości. Tak więc możemy rozpatrywać różne rodzaje strat jako innego rodzaju wymiar kategorii odpadów.

* straty podczas procesu produkcyjnego (np. czas potrzebny na zmiany, SPC, planowanie, ocena itp.) które obecnie są niezbędne w procesie produkcyjnym ale nie powiększają wartości postrzeganej przez klienta. Czynności takie tymczasowo są nieodzowną stratą. Celem jest ich redukcja oraz eliminacja.
* straty biznesowe (np. korzyści odnoszone przez managerów, pracowników, dostawców) To również są straty i winny być poddane krytycznej analizie pod względem skuteczności lub też wyeliminowane.
* czyste straty, które powinny być wyeliminowane w trybie natychmiastowym.

Straty w postaci nadprodukcji

Ohno uważał, że straty w postaci nadprodukcji są najpoważniejszą ze strat, ponieważ są rdzenną przyczyną wielu problemów. Nadprodukcja oznacza wykonanie zbyt dużej ilości pracy, wykonanie czegoś za wcześnie lub „na wszelki wypadek”.
Celem powinno być wykonywanie dokładnie tego co jest konieczne, ni mniej ni więcej, dokładnie na czas i zachowując najwyższą jakość. Nadprodukcja zaburza sprawny przepływ towarów lub usług. Wykonywanie czegoś „hurtem” (tj. niesystematyczne wytwarzanie produktów lub takaż praca) jest siłą działającą przeciw jakości i produktywności. W przeciwieństwie do tego regularność przyczynia się do tworzenia atmosfery” bez niespodzianek”, która być może nie jest zbyt ekscytująca ale oznacza o wiele lepsze zarządzanie.

Straty wynikające z oczekiwania

Straty wynikające z oczekiwania występują w okolicznościach gdy czas nie jest wykorzystywany w sposób optymalny. Czas jest ważnym elementem konkurencyjności oraz jakości. Klienci nie są zadowoleni gdy zmuszeni są czekać ale bywają przygotowani na zapłacenie dodatkowo za to, by obsłużono ich szybciej.

W fabryce, za każdym razem gdy surowce lub komponenty nie są w ruchu (lub nie mają wartości dodanej) jest to oznaka strat. Oczekiwanie jest wrogiem płynności. Pomimo faktu, że trudno byłoby zredukować oczekiwanie do zera, nadal pozostaje cel do osiągnięcia. Bez względu na to czy oczekiwanie dotyczy części w fabryce lub klientów w banku, zawsze powinna występować świadomość że taka sytuacja nie jest ideałem i należy zadać sobie pytanie jak można ją polepszyć
Straty wynikające z transportu

Klienci nie płacą za wożenie towarów tu i tam (chyba że zamówili śmieciarkę!). A więc jakikolwiek przewóz surowca w zakładzie to strata. Jest to strata która nigdy nie będzie do końca wyeliminowana, ale która z czasem powinna być redukowana. Liczba operacji związanych z transportem i przenoszeniem jest wprost proporcjonalna do prawdopodobieństwa uszkodzenia i zniszczenia. Podwójne przenoszenie jest stratą która ma wpływ na produktywność i jakość.

Straty wynikające z niewłaściwego transportu

Nieodpowiednie przetwarzanie odnosi się do strat typu „używania młotka do rozłupania orzecha”. Myślenie w kategoriach jednej dużej maszyny w miejsce kilku mniejszych utrudnia identyfikację operatora z maszyną na której pracuje, prowadzi do włączania maszyny zbyt często a nie tylko wtedy kiedy jest ona niezbędna, i zachęca do stosowania maszyn użytku ogólnego, które nie koniecznie są poręczne.

Straty wynikające ze zbędnych zapasów

Chociaż nie posiadanie żadnych zapasów może być celem niemożliwym do osiągnięcia, zapasy są wrogiem jakości i produktywności. Dzieje się tak dlatego, że zapasy mają tendencję do wydłużania czasu realizacji serii produkcyjnej, uniemożliwiają szybką identyfikację problemów i powiększają dystans czyli utrudniają komunikację. Rzeczywisty koszt nadwyżek zapasów wielokrotnie przewyższa uwięzione w nich pieniądze. Produkcja ‘dokładnie na czas’ (JIT) wykazała, że rezerwa jest umyślnym sposobem tuszowania problemu.

Straty wynikające z niewłaściwej ergonomii

Niepotrzebne ruchy dotyczą znaczenia ergonomii w jakości i produktywności. Jeśli operatorzy muszą się mocno naciągać by po coś sięgnąć, schylać, podnosić, przemiesić się dla uzyskania lepszej widoczności lub w jakikolwiek inny sposób nadwerężać się, bezpośrednio cierpi z tego powodu operator ale w rozrachunku końcowym cierpi jakość i produktywność. Z tego właśnie powodu znajomość zagadnień ergonomii miejsca pracy jest nie tylko ważna z powodów etycznych ale i czysto ekonomicznych.

Straty wynikające z defektów

Ostatni, aczkolwiek ważny punkt na liście strat wyszczególnionych przez Ohno dotyczy strat wynikających z defektów. Defekty kosztują, w krótkim jak i długim rozrachunku. W Kosztorysie Jakości kategorie dotyczące defektów podzielone są na uszkodzenia wewnętrzne (odpad, przeróbka, opóźnienie) oraz zewnętrzne (obejmujące gwarancję, naprawy, serwis u klienta, jak i możliwość utraty klienta). Należy pamiętać, że koszty defektów mają tendencję do eskalacji jeśli nie zostaną zidentyfikowane. Filozofia Toyoty mówi, że defekt winien być traktowany jak wyzwanie, jak szansa na poprawę a nie karta przetargowa w grze, która zwie się zdecydowanie złym zarządzaniem. W usługach temat zerowego poziomu defektów stał się bardzo istotny, zdając sobie sprawę, że utrzymanie klienta z czasem zaowocuje zwielokrotnieniem.

Przykłady: odpadki, przeróbki, niska wydajność, reklamacje.

Jan Sabat